1. Zgodnie z tzw. obligiem giełdowym polscy producenci energii muszą sprzedawać ją na polskiej giełdzie energii.
2. Prąd na giełdę jest dostarczany w pierwszej kolejności przez najtańsze elektrownie. W Polsce są to kolejno: odnawialne źródła energii (nikt nie liczy dotacji, he, he), jednostki zasilane węglem brunatnym i kamiennym, a na końcu jednostki gazowe (najdroższe).
3. Czyli w skrócie – im większe jest zapotrzebowanie na energię i im mniejsza jest produkcja z OZE, tym więcej coraz droższych jednostek wchodzi do systemu, co ma bezpośredni wpływ na cenę.
4. W praktyce cena energii sprzedawanej na giełdzie ustalana jest na podstawie ceny oferowanej przez najdroższą jednostkę funkcjonującą w danym momencie w systemie. Zasada tzw. ceny krańcowej oznacza, że obecnie w polskich warunkach cena energii jest kształtowana przez elektrownie gazowe czyli najdroższe. Nie ma znaczenia czy wyprodukowana jest przez tańsze źródła energii.
5. Podsumowując – cena węgla sprzedawanego przez polskie kopalnie do polskiej energetyki nie zmieniła się i pozostaje niska. Koszt wytwarzania tej energii jest stosunkowo stały i na poziomie z roku poprzedniego. Skąd więc takie wysokie rachunki? Odpowiedź brzmi: obligo giełdowe i wysokie ceny gazu. Czyli 10% energii wytwarzanej z gazu (dane z roku 2020, w tym roku znaczący spadek produkcji) kształtują całą cenę energii. Ja płacę, pan płaci i będziemy płacić. Jest to mądre? Szczęściem w nieszczęściu jest to, że planowane jest zniesienie obliga giełdowego w Polsce i jeżeli rząd do tego doprowadzi, to należą mu się szczere brawa.
ARTUR FILDEBRANDTZZ Kadra Pniówek