Turów do piachu czy uratowany?

Udostępnij

Republika Czeska zgodziła się wycofać wniosek skierowany do TSUE. Przypomnijmy, że Unijny Trybunał Sprawiedliwości (TSUE), na wniosek Republiki Czeskiej, nakazał w miesiącu maju natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów, będącej częścią Grupy PGE. Postanowienie było jednoznaczne z obowiązkiem wyłączenia całej Elektrowni Turów o mocy 2 GW, pokrywającej 5 ÷ 8% zapotrzebowania polskich odbiorców na energię (około 3 mln odbiorców). Turowska Elektrownia właśnie zakończyła potężną inwestycję w nowy blok energetyczny, o mocy 460 MW, który należy do najnowocześniejszych i najbardziej przyjaznych dla środowiska jednostek. Pozycja elektrowni jest podparta zasobami węgla brunatnego, które mogą pozwolić na jego eksploatację nawet do 2044 roku. Turów zatrudnia bezpośrednio około 3,6 tys. pracowników a według PGE w otoczeniu kompleksu pracuje dalszych około 15 tys. Pamiętajmy, że mowa o rejonie, w którym w przeciwieństwie do Śląska brak jest dużych zakładów pracy.

Czeska skarga jest odpowiedzią na decyzję Polski z marca 2020 roku o przedłużeniu koncesji dla KWB Turów do 2026 roku. Protest Czech przeciwko „powiększeniu kopalni” w Turowie wynikał z obawy przed szkodami dla czeskich zasobów wody gruntowej. Polska Grupa Energetyczna nie ubiega się jednak o nową koncesję, a przedłużenie obecnej, więc nie można mówić o „powiększeniu” obszaru wydobycia. Jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Teoretycznie czeski rząd chciał przez cały 2020 r. negocjować z Warszawą. Domagał się, aby Polska partycypowała w kosztach rozbudowy infrastruktury zaopatrzenia w wodę w Kraju Libereckim (łączny koszt to około 170 mln zł). Ponadto Czesi chcieli powołania Funduszu Małych Projektów, który dbałby o zaopatrzenie w wodę w regionie – koszt 2,5 mln koron.

PGE w odpowiedzi na decyzję TSUE opublikowała protokół z października 2019 r., kończący konsultacje transgraniczne z Republiką Czeską w sprawie przedłużenia koncesji dla Kopalni Turów do 2044 r. Według władz PGE strona czeska zgodziła się na polskie propozycje i podpisała w październiku 2019 roku protokół uzgodnień dotyczący konkretnych działań minimalizujących oddziaływanie kopalni na tereny przygraniczne. PGE kończy obecnie również budowę prewencyjnego ekranu, chroniącego wody gruntowe na granicy kopalni (koszt 17 mln zł).

Można powiedzieć, że Czesi osiągnęli sukces. Zawarte porozumienie pomiędzy Polską i Republiką Czeską zakłada wieloletnie projekty współfinansowane przez stronę polską Porozumienie obejmuje wieloletnie projekty z udziałem strony polskiej w wysokości do 45 mln euro. Komisja Europejska przyjrzy się temu porozumieniu i zbada, czy rozwiązuje ono także problemy naruszenia przez Polskę unijnego prawa. W skrócie oznacza to, że zapłaciliśmy Czechom łapówkę w wysokości 200 mln złotych a historia może jeszcze się powtórzyć. Przedłużona do 2026 roku koncesja, na podstawie której działa KWB Turów obecnie, najprawdopodobniej została wydana z naruszeniem unijnego prawa, co przyznała Komisja Europejska i na co powołali się Czesi w skardze do TSUE. Powinna więc zostać zastąpiona. Dlatego minister klimatu i środowiska wydał właśnie nową koncesję (do 2044 roku). Tyle, że ta jest jeszcze nieprawomocna i jest niemal pewne, że – tradycyjnie już – zostanie zaskarżona. Sytuacja prawna kopalni, nawet po wycofaniu się Czechów ze skargi, jeszcze przez wiele miesięcy, a może i lat, będzie więc niepewna.

Jeżeli rząd i PGE rzeczywiście musiałaby wykonać postanowienie TSUE, ceny energii elektrycznej na rynku hurtowym, a w konsekwencji ceny dla odbiorców, drastycznie wzrosłyby. Elektrownia Turów jest jedną z najtańszych elektrowni konwencjonalnych w polskim systemie elektroenergetycznym. Dla porównania – ostatnia awaria w elektrowni Bełchatów (również należącej do PGE) pokazała, co to oznacza. Po wyłączeniu 10 bełchatowskich bloków (około 4 GW) chwilowa cena energii elektrycznej na rynku podrożała przeszło 5-krotnie (z 300 zł do 1500 zł za MWh). Decydującym argumentem przemawiającym za finansowym haraczem, który zapłacimy Czechom, jest fakt, że polski system energetyczny nie poradziłby sobie bez elektrowni Turów. Czesi, w swojej skardze, przekonywali, że węgiel do elektrowni Turów można wozić wagonami z innych kopalni węgla brunatnego. Opinie na temat importowania węgla brunatnego z innych pobliskich kopalni z Czech czy Niemiec jest wariantem bezsensownym, z przyczyn ekonomicznych.

Na uwagę zasługuje fakt, że nieopodal w promieniu kilkudziesięciu kilometrów zarówno Niemcy, jak i Czechy posiadają kopalnie węgla brunatnego, które z racji róży wiatrów negatywnie wpływają na powietrze głównie w Polsce a tymczasem kraje te same podnoszą skargi przeciw stronie polskiej.

Na całe zamieszanie wokół KWB Turów mają też wpływ wybory parlamentarne w Czechach, które odbędą się jesienią. Startuje w nich ugrupowanie hejtmana (odpowiednika naszego marszałka województwa) regionu libereckiego, Martina Puty. Nie zapominajmy również o wyjątkowo agresywnej aktywności różnego rodzaju organizacji i fundacji ekologicznych, przede wszystkim z Polski, które protestowały przeciwko przedłużeniu eksploatacji węgla brunatnego w kopalni Turów.

Godnym ubolewania jest fakt, że decyzja TSUE podzieliła również naszych polityków i społeczeństwo. Wydaje się, że przede wszystkim jesteśmy Polakami i ludźmi, którym zależy na naszym bezpieczeństwie (również energetycznym) i dobrostanie a dopiero potem jesteśmy zwolennikami określonej opcji politycznej.

ARTUR FILDEBRANDT
ZZ Kadra Pniówek

Udostępnij